” Początek wiosny”

   W „dolince” rozpoczął się sezon. Jeszcze trawa nie okrzepła w zieloności z braku wody /suchy rok/, a już miażdżona twardymi kitniakami dziewcząt i prężnymi tułowiami młodych „wojowników” i tą wszechpotężną wolą rozmnażania, która ich tu zwołuje łącząc w grupy czym bliżej /w pary/. W ciasnych, zamkniętych studniach kamienic i małych nieumeblowanych całkiem swoich mieszkankach, aby wydawać rozkoszy dźwięki przez otwarte okna. Dolina każdego dnia inną jest. Słońce włącza się, ma dosyć naprężenia, jak na tę porę roku przystało. Zwabia chmurki deszczowe – już dawno nie padało. Chcąc się przypodobać pewnie swoim fanom i ma rację. Wielu zbiera się do domu, to dla nich wychyla się jeszcze raz zza chmur, lubią się nawzajem. Przestałem rysować, zaintrygowała mnie rywalizacja wśród zbieraczy butelek po piwie, jest ich coraz więcej. Handlarzy narkotyków zaś mniej, musiała przd południem odwiedzić ich policja. Drżącym dźwiękiem dzwony dzwonią, te z dzieciństwa wydawały mi się mocniejsze. Doleciał do mnie ludzki zapach/smród. Ławkę dalej spała na niej młoda, ruda, ładna dziewczyna, oparta głową o podróżny plecak. Miała podrapaną twarz, zahaczyła pewnie o wymiar jej nieznany. W oczach moich natychmiast pojawiły się Hana i Lili, moje malutkie wnuczki, czy będę mógł pomóc im , gdy przez nieuwagę „łódką” ich zaczną targać wiatry i spychać w nieznane przestrzenie. O ile będę żyć, będę już wtedy starcem. Zapachy wiosny dochodzą do mnie wraz ze śpiewem – wabieniem ptaków/samców, a wszystko to o chwilę rozkoszy – poczęcia nowego życia. W szleństwie tym tylko kobiety podświadomie czują, że muszą samca wybierać. Koło ławki przebudzonej dziewczyny zatrzymał się, obserwując jej ruchy „podwędzany”, równo przyczesany „palant”. Pił piwo z butelki a łapczywość /lubieżność biologiczna/wyzierała z jego gęby o dobrym, ludzkim spojrzeniu. Znów biją dzwony, ale po co, i tak nie zwabią nowych wiernych.

   Jadę pomału do domu na przygotowany wczoraj rosół. Będzie taki, jaki w dzieciństwie w moim kraju.