Niezwykły film w niezwykłym miejscu

Wszystko wskazuje na to, że położony przy Placu Kościuszki kościół zaczyna ożywać. Obiekt wymaga kompleksowego remontu, na którego dokumentację dotację przyznał Urząd Marszałkowski w Łodzi. Po spektakularnej premierze spektaklu Teatru „Trzcina” poświęconego Św. Antoniemu z Padwy, przyszła kolej na ciekawy seans filmowy.

Projekcja filmu związana jest z kolejną rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. W klimatycznych wnętrzach kościoła ewangelickiego Św. Trójcy zobaczyć będziemy mogli film dokumentalny „Out of the Ashes: Warsaw Story” – „Jak feniks z popiołów”. Seans odbędzie się w niedzielę (31 lipca) o godz. 18.30.

Jak Feniks z popiołów
(Out of the Ashes: Warsaw Story)

Reżyser i producent: Peter Beveridge
Producent polski: Maciej Skalski
Scenariusz: Paul Burrows
Montaż: Michael Neil-Smith
Producent: Destination Media Ltd,
Wersja językowa: angielska/napisy w jęz. polskim (tł. Kacper Nosarzewski)
Czas: 50 min.

Film powstał w koprodukcji polsko – australijsko – brytyjskiej, a anglojęzycznej narracji w klasycznej, tak cenionej, szekspirowskiej odmianie podjął się sam Simon Callow (brytyjski aktor, znany choćby z romantycznej komedii Cztery wesela i pogrzeb). I on, i australijski reżyser Peter Beveridge (m.in. twórca jednego z odcinków popularnego serialu dokumentalnego Classical Destinations), zauroczeni Warszawą, postanowili „opowiedzieć” o jej fenomenie – miasta powstałego jak Feniks z popiołów. W taki jednak sposób, aby przekaz ten dostosować do specyfiki zachodniego rynku.

Film kładzie nacisk na bezprecedensowy w historii świata rozmiar zniszczeń stolicy, trzykrotnie przekraczający skutki ataku nuklearnego na Hiroszimę. Przedstawia też odbudowę miasta jako największe przedsięwzięcie architektoniczne, jakiego kiedykolwiek w dziejach się podjęto. Również dlatego, że ten iście nadludzki wysiłek, w pełni został zwieńczony sukcesem, pomimo skrajnego wyczerpania narodu wojną oraz niemożności skorzystania z pomocy finansowej, udzielanej hojnie innym krajom europejskim w ramach Planu Marshalla.

Aby dostosować przekaz do przyzwyczajeń percepcyjnych przeciętnego widza, reżyser postanowił wpleść w narrację filmu wątek osobistego dramatu architekta odbudowy warszawskiej Starówki, Zbigniewa Krawczyńskiego, który był również autorem unikatowego rysunku jeszcze nieodbudowanego Starego Miasta, widzianego z lotu ptaka. Gdy w latach 50. architekt z powodów politycznych zmuszony był wyemigrować z kraju, jego dzieło pozostało w Warszawie.

Krawczyński tymczasem osiadł w Australii, gdzie kontynuował pracę w swoim zawodzie, osiągając po latach wysoką pozycję. Wówczas to podjął się nowego życiowego wyzwania – utworzenia Centrum Kultury Polskiej w Sydney – i właśnie w tym miejscu zapragnął wyeksponować swoją pracę. Choć nie było to łatwe, Krawczyńskiemu udało się odwiedzić ojczyznę i uzyskać zgodę na wywiezienie rysunku do Australii, jednak wkrótce po powrocie zmarł, nie zdążywszy zrealizować swojego zamiaru.

Rysunek pozostawał w nierozpakowanej tubie przez kilka lat. O jego losie zadecydowała żona architekta, której ostatnią wolą było przewiezienie dzieła z powrotem do kraju. Zadania podjął się syn Krawczyńskich, Mark – muzyk i również architekt (także współproducent filmu), który miał zaledwie 10 lat, gdy wraz z rodzicami wyjechał na stałe do Australii.

Jego podróż do Polski zakończyła się jednak w sposób dla niego nieoczekiwany – poznał tu bowiem swoją przyszłą żonę, założył rodzinę i osiadł na stałe. Obecnie rysunek znajduje się w zbiorach Muzeum Warszawy, a Mark Krawczyński angażuje się w organizację pokazów filmu niemal na całym świecie, upowszechniając w ten sposób pamięć o zniszczeniu i odbudowie Warszawy.