SPREEWALDE

Miłość opóźnia lot w nieznane,
Gdyż mocy jej czas się nie ima….

Wykupiono mi bilet, zacząłem Wielką Podróż i zanim się spostrzegłem/ po stemplu Wielkiego Kontrolera/, że już 60 lat unoszę się w mojej „szklanej banieczce”, moim pojeździe kosmicznym w kierunku mi nieznanym. Po drodze dosiadają i wysiadają moi najbliżsi i szczęście masz, jeśli Dziadków swych dotknąłeś, którzy długo już w podróży byli i mogli zdążyć dać radość istnienia. Kochając żyjesz radośnie, tuląc każdą sekundę swej Wielkiej Podróży.
Nic, oprócz wiary w miłość, dobroć nie chroni nas przed samounicestwieniem. Z marzeniami o Niej żyjemy dzień po dniu – puchnąc lub zastygając, zasuszamy się.
Odwieczny szum morza, to pieśń pieszczonej kobiety. My gawędziarze/wojownicy o niczym tak nie marzymy i chyba tylko dla dźwięków tych żyjemy. I wtedy ze złotej piramidy-trapezu, kumulacji szczęścia sięgając, słyszycie- do siebie przytuleni- szmer wód, szum drzew, daleki łoskot wodospadów i rozprażonych słońcem ciał, zefirem łagodnie chłodzonych.
Czy zabiorą nam Miłość? – przynajmniej będą próbować i dopiero wtedy będziemy mądrzejsi. Musimy ją ukryć, jak Arkę, żeby móc wierzyć w Miłość i Przebaczenie.