Siedzę sobie na ławce w „dolinie”. Zrobiłem dwa rysunki. W domu dokończę grafikę, która mi się udała, złapałem powera.
Zza ławki, na której siedzę dochodzą do mnie słowa „komedii” na trzy osoby – ona, jej synek i murzynek. „Jestem Twoim tatą”, rzecze przekonując jej białego synka, który za bardzo w to nie wierzy i odpowiada za każdym razem nein. Murzynek jest wytrwały i przekonuje dalej, ale malec jest uparty. Zaś mamusia nie reaguje wcale. Na twarzy jej widnieje szczęście spełnienia, którego reszta jest tak mało ważna dla niej. Biologicznie spełniona, bo urodziła dziecko, a na dzisiaj, bo ma faceta w łóżku. Wszystko jej pasi. Jutro dostanie z kasy miejskiej pieniążki na trzy osoby, gdyż „tatuś” został u niej już zameldowany. Nie będzie sama w nocy, a synek będzie miał tatusia – myśli tajemnicy pełen uśmiech Mona Lisy rozjaśniający jej twarz. Przestałem rysować, wyjąłem kajet i pisać zacząłem. Słońce jest bogiem dla samotnych panów po sześćdziesiątce, a dla niektórych i wcześniej.
Przede mną dwa młode pieski ze szczęścia wariują na jeszcze nie zielonej trawie. Spotkanie to i jego skutki przeżywać będą w swoim błogim psim śnie.