Gietrzwałdzka Galeria Sztuki Olsztyn
Wystawę obrazów byłego siatkarza Stefana Fiszbacha można zobaczyć w Gminnym Ośrodku Kultury w Gietrzwałdzie.
Otwarcie wystawy w Gminnym Ośrodku Kultury w Gietrzwałdzie przyciągnęło wielu znakomitych przed laty olsztyńskich siatkarzy, z którym ponad 40 lat temu razem grali w siatkówkę. Krótko, bo krótko, ale jednak… — Do Olsztyna przyjechałem w 1971 roku z Tomaszowa Mazowieckiego, który kiedyś był nazywany kolebką polskiej siatkówki, bo stamtąd pochodzili m.in. Skorek i Gawłowski — wspomina Stefan Fiszbach.
— Z Lechią zdobyliśmy kilka tytułów mistrzów Polski młodzików i juniorów, miałem też za sobą kilka występów w młodzieżowej reprezentacji Polski. Niestety, mój olsztyński epizod trwał tylko jeden sezon, bo doznałem urazu kręgosłupa. W AZS grali wówczas m.in. Stanisław Zduńczyk i Maciej Tyborowski, więc oczywiście pozostawała mi wtedy jedynie rola zmiennika. Byłem — jak to się wtedy mówiło — zawodnikiem perspektywicznym. Jednak kontuzja przekreśliła moje siatkarskie plany… W tej sytuacji Stefan Fiszbach skupił się na studiach (AWF), po których wrócił do Olsztyna, gdzie założył sekcję judo w AZS.
Oprócz sukcesów trenerskich mógł się też pochwalić brązowym medalem, który wywalczył w mistrzostwach Polski seniorów. — W Olsztynie spędziłem najlepsze lata po skończeniu studiów, ale pod koniec lat 70. ubiegłego roku z powodów finansowych sekcja judo wraz z jeździecką zostały zlikwidowane — mówi Stefan Fiszbach. — Postanowiłem więc dosłownie wziąć byka za rogi, czyli objąłem gospodarstwo w Redykajnach. Sto hektarów ziemi, hodowla byków oraz świń — to był wtedy mój nowy świat. Gdy raz nam byki uciekły, to z pomocą m.in. strażaków przez tydzień szukaliśmy ich po całej gminie! Jednak „farmerski” okres życia byłego siatkarza i judoki skończył się równie szybko, jak się zaczął. — Nie dostałem obiecanego sprzętu rolniczego, który był mi potrzebny do prowadzenia gospodarstwa — tłumaczy pan Stefan, który w tej sytuacji postanowił wyjechać do Berlina zachodniego. — Tam się zaczęła druga część mojego życia. Po pewnym czasie dorobiłem się niewielkiej firmy budowlanej, a teraz, gdy dzieci już dorosły, całkowicie poświęciłem się malarstwu.
Co prawda malować zacząłem już jako pięciolatek i szybko stało się o mnie głośno w Tomaszowie, bo w dziecięcych konkursach plastycznych organizowanych przez UNESCO zająłem pierwsze miejsce w Delhi i drugie w Londynie. Dzisiaj mam swoją galerię w Berlinie, ale cały czas przyjeżdżam do Polski, by dzielić się tym, co robię. Stąd moja obecność w Gietrzwałdzie, gdzie podczas wernisażu doszło do familijnego spotkania z dawnymi kolegami z boiska. Niezapomniane przeżycie! Oczywiście sport cały czas jest obecny w twórczości Stefana Fiszbacha, m.in. w lipcu rozpocznie się wystawa jego prac w Centralnym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Spale, gdzie polscy reprezentanci będą przygotowywać się do startu w Rio. Poza tym jego obrazy można było obejrzeć w wielu innych miastach Polski, ale nie tylko, bo jedną z nich zorganizowano na przykład w Strasburgu. — Z uwagą obserwuję młodzież oraz zagrożenia, które na nią na każdym kroku czyhają — przyznaje Stefan Fiszbach.
— Dlatego zapraszam do Berlina młodzież z tomaszowskiego domu kultury, do którego chodziłem jako kilkuletnie dziecko. Przybliżam im niebezpieczeństwa związane z wielkim miastem. Berlin jest miastem wielu kultur, które na młodych ludzi może wpłynąć pozytywnie, ale też, niestety, bardzo negatywnie. Tu pojawia się moja filozofia przestrzeni — zmieniając wymiar za pomocą alkoholu lub narkotyków, młodzież wchodzi w niebezpieczne przestrzenie, ale nie daje już sobie rady z wyjściem. Ja swoją specyficzną kreską staram się te procesy wychwycić i utrwalić — kończy Stefan Fiszbach.
Przeczytaj cały tekst: Jak siatkarz został malarzem – Sport http://sport.wm.pl/368972,Jak-siatkarz-zostal-malarzem.html#ixzz4dNkVfZmy