Goerli
Dolina jest dziś inna , zresztą, jak każdego dnia. Dzisiaj o 20.00 opanowana przez młodych ludzi tętni rytmem Tam-tamów, kosmicznymi dźwiękami transcendentu i zapachem marihuany. Metalicznymi drganiami strun skręcającymi się wzajemnie w niewiadomym im i nikomu kierunku, to znów wracającym do pozycji, w której jeszcze nie były, łączą się nieskończonymi przestrzeniami z głuchym łoskotem, stalowym pomrukiem szyn , których nieograniczone wielkości przy ogarnięciu ich napawa obłędem. Jednak dzieci Goerlitzer Park są młodzi i teorię strun mają w dupie i tylko ona ich kręci o tej porze dnia, jak ich całą przestrzeń ich otaczającą , zwaną naturą. Odnawiające się ciągle kontuzje zatrzymują mnie w domu. Odwiedzając dolinę , zauważam, że niby nic nie zmieniło się w ciągu miesiąca, szczególnie w wymiarze kosmicznym” wielkiego wybuchu” a jednak odczuwam tę tak drobną „zmianę” w zegarze czasu ustawionym tylko dla mnie . Komu będzie nastawiony ponownie, gdy się u mnie zatrzyma? Są różne teorie próbujące oswoić śmierć pogodziłem się z tym, że żadna trumna , jak i żaden impregnat nie ustrzegą mnie przed „żarłocznością” grabarzy, przerabiających nasze resztki do podstawowych składników atomu, które to na powrót łącząc się ze sobą inicjują powstawanie nowego życia.
Proces prokreacji i związane z nim przekazywanie genów jest sensem naszego życia doświadczany radością-szczęściem tuląc nasze potomstwo.
Wspomnienie
Gdy niemoc dłoń zwiesi
I kredka podłogi sięga,
Sen brat pamięci wrota uchyla,
Wspomnieniami nęci,
Zapachem dziewcząt z klasy
I pierwszym winem na trawie,
Zwycięską bójką kręci.
Czyń dobrze, jeśli możesz
Nie uwłaczaj pamięci…
Wczoraj wieczorem spadł deszcz, właściwie burza w towarzystwie grzmotów i nagłych porywów wiatru, łamiących stare, niepotrzebne już gałęzie, rzucając na auta i pod koła roweru, na którym w pośpiechu wracałem do domu. Przednie koło nieubłaganie miękło, traciło właściwą mu sprężystość. Stopniowo, powoli zacząłem uczestniczyć w odwiecznym spektaklu twórczych narodzin energii/zderzenia/ , znalazłem się przed domem.
Otworzyłem podniecony drzwi od strony ulicy. Chłód mieszkania powoli wchłonął zewnętrzny niepokój aż do przeraźliwej pustki – braku Alka , mojego syna/ spędzał drugą noc u kolegi ze szkoły/.Tej nocy wyjątkowo nie mogłem zasnąć.
SPREEWALDE
Miłość opóźnia lot w nieznane,
Gdyż mocy jej czas się nie ima….
Wykupiono mi bilet, zacząłem Wielką Podróż i zanim się spostrzegłem/ po stemplu Wielkiego Kontrolera/, że już 60 lat unoszę się w mojej „szklanej banieczce”, moim pojeździe kosmicznym w kierunku mi nieznanym. Po drodze dosiadają i wysiadają moi najbliżsi i szczęście masz, jeśli Dziadków swych dotknąłeś, którzy długo już w podróży byli i mogli zdążyć dać radość istnienia. Kochając żyjesz radośnie, tuląc każdą sekundę swej Wielkiej Podróży.
Nic, oprócz wiary w miłość, dobroć nie chroni nas przed samounicestwieniem. Z marzeniami o Niej żyjemy dzień po dniu – puchnąc lub zastygając, zasuszamy się.
Odwieczny szum morza, to pieśń pieszczonej kobiety. My gawędziarze/wojownicy o niczym tak nie marzymy i chyba tylko dla dźwięków tych żyjemy. I wtedy ze złotej piramidy-trapezu, kumulacji szczęścia sięgając, słyszycie- do siebie przytuleni- szmer wód, szum drzew, daleki łoskot wodospadów i rozprażonych słońcem ciał, zefirem łagodnie chłodzonych.
Czy zabiorą nam Miłość? – przynajmniej będą próbować i dopiero wtedy będziemy mądrzejsi. Musimy ją ukryć, jak Arkę, żeby móc wierzyć w Miłość i Przebaczenie.
Pamięć
Gdy pamięci wspomnienia odbierzesz,
Tożsamość po kątach się chowa,
A brzęk monet i szelest pieniądza,
Jak cudowną pieśń chłoniesz.
Na dzisiaj żyjesz i tylko na jutro.
04.12r.
Już nie chcę dzisiaj rysować. Znalazłem w torbie/plecaku stary dziennik i obgryziony długopis,
coraz mocniej wspomnienia, jak słodki ciężar spływać ze mnie zaczęły ,
stawałem się coraz lżejszy, prawie bezwładny./ Spreewalde/ Dolina mojego rewiru ,
zachodzącym słońcem wyostrzała kontury bezwładnych ciał swoich dzieci – ćpunów,
leniwie porozciąganych obok dzieciarni, psów, które widzą i wiedzą wszystko.
Z dala wdarły się w ciszę surmy germanów / Niemcy strzelili Grekom kolejną bramkę/.
I znów cisza ogarnęła Dolinę, poderwał się wiatr, pełen wieczornych, niespokojnych szmerów. Wyciszył się, spoił z dymową mgiełką Doliny, słońce chowało się ospale za wieżę kościoła daleką.
Zakładam plecak, wsiadam na rower, czas na mnie.
Trzy Mosty / Po-Mosty
Wracając ze sklepu „wpadłem w kanał”. Jakaś magiczna siła wciąga mnie w miejsce, gdzie zaciskają wiążąc, okrywają go jak szale, trzy mosty mroczne, tworząc ciemne, przepastne tunele. W ruinę obrócone w ostatnich dniach wojny, łączą dwie dzielnice Kreuzberg i północny Neukoeln, przy słonecznej pogodzie, zaległe przez wygrzewające się ciała młodych ludzi.
Freitag – Wniebowstąpienie
Jest zimno i wiatr nawiewa deszczowe chmury, lecz pramatka Natura, nie poddaje się. Co rusz wysyła wiatry, które odsłaniają słońce, tak cenne dla swoich żyjątek. Potrzebują je do życia, które budzi się za jego pomocą w tej chwili. Tylko zmian w czeluściach mostu nie widać żadnych. Nawet ciepło rozprażonych słońcem ciał młodych ludzi, zalegających most, nie przenika doń w żadnym stopniu. Są jak ludzie po mocnym zawale, przeżyły go w ostatnich dniach wojny, wysadzone- rozerwane wpół przez swoich w strachu przed rozpoczynającą się ofensywą armii Koniewa. Odbudowane po wojnie łączą półn. Neukoeln z Kreuzbergiem. Są to dwie bardzo ludne, multi-kulti, Wilmesdorfowi i Dahlem alternatywne dzielnice, gdzie życie i w nocy wre.
Tam, gdzie niedawno maszerowały brunatne koszule pod hitlerowskimi sztandarami, wybijając rytm swymi podkutymi butami, dziś w słoneczne dni przenika radość życia, emanująca z ciał młodych ludzi zalegających most w słoneczne dni.
Wracając myślami w przeszłość, przypominam sobie budowę mostu na Pilicy w tomaszowskiej Brzustówce / w tym samym miejscu, gdzie stoi obecnie/.Przerzucono najpierw most pontonowy dla ludzi z Utraty, Ludwikowa i Białobrzegów, pracujących w Tomaszowie. Niezapomniane przeżycie dla małego chłopca, przyglądającego się sprawnej akcji saperów. Widząc podziw w moich oczach i wielogodzinne gapienie się na nich, raz zostałem obdarowany prawdziwym wojskowym sucharem, smak którego pamiętam do dziś. Lecz równolegle pojawia się smutne wspomnienie, gdyż ludzie masowo kradli materiały budowlane, składowane na brzegach Pilicy. Wojsko musiało dzień i noc wystawiać warty a i tak deski spływały cicho brzegiem rzeki, gdzie pod osłoną nocy były wyławiane.
Festiwal Kultur
Tegoroczny Festival 48 Stunden Neukoelln pod hasłem Schatten należy już do przeszłości.Był nieco inny niż zwykle, gdyż Berlin nie jest już tym samym, co kiedyś miastem ….
Festiwal Kultury Niemieckiej w II LO w Tomaszowie Mazowieckim
Festiwal Kultury Niemieckiej w Tomaszowie Mazowieckim na zaproszenie Dyrekcji II LO i Młodzieży z udziałem Wiesława Fiszbacha i Konsula Honorowego Austrii w Polsce Pana Szczepana Miłosza.
Początek końca?
Jest godz. 9.00, a ja już w „Goerli”. Jest prawie bezludnie i tylko wrony wyciągają z koszy resztki pozostawionego przez ludzi żarcia, rozwalając wkoło po trawie. Siadam. Zajechało mocno zapachem kupy z krzaków, odchody ludzkie strasznie śmierdzą.
Po drodze młoda Afrykanka z fest okaleczoną nogą, próbowała podnieść się z ziemi. Cygańska rodzina koczowała na trawie w krzakach okalających siatkę boiska, głośno porozumiewając się po polsku. Grupa policjantów spacerowała wesoło gwarząc, pewnie natkną się na siebie. Gdzieś w oddali rozleniwione spóźnionym snem ciało młodego człowieka na ławce. Pierwszy łyk piwa chłodzi spękane wargi nocnych wojowników, wyznawców wódki „Korn”. Z krzaków wyłonił się młody szczurek, popatrzył na mnie, usiadł na tylnych łapkach.
Z głębokich zarośli obłąkane okrzyki czarnego człowieka. Nie doszedł jeszcze do siebie po wieczornej obławie policyjnej. Młody człowiek o rudych włosach zapytał mnie, czy nie widziałem czerwonej saszetki, którą skradziono mu wczoraj. Łudził się, że złodziej porzucił choć dokumenty.
W słońcu jest już prawie 30 stopni. Wrony przeniosły się na drzewa a wybebeszone kosze i rozrzucone dookoła śmieci, świadczą o zakończonym posiłku. Wśród drzew i krzewów widać białe punkciki oczu handlarzy „marihuany”. Żadnych białych ludzi wokół. Dolina kurczy się spalonym, śmierdzącym olejem z grilli „Longobardów” z Anatolii. Ich dzieci wrzaskiem wypierają zapach marihuany autochtonów. Czyżby, to początek końca starej Europy, jak wieszczą defetyści?
Festiwal Filmowy
Zakończył się festiwal filmowy Berlinale, miłym dla nas Polaków akcentem, docenieniem filmu Agnieszki Holland. Jeśli o filmie myślę, jako wiernym obrazie w sensie prawdy życia, nie jest ono w tym kraju domeną sukcesów. Fassbinder/ Kiefer, malarz spalonej ziemi/, przeczuwają zło, fatum które nadejdzie. Literatura ukrycia , wycofania się z udziału i odpowiedzialności. Oskar w „Blaszanym bębenku” Guntera Grassa , zostaje wiecznym chłopcem. W wielkim kryzysie następuje zdumiewające połączenie moralności z liryzmem. Dążenie za uczuciem, jako marzenie idealne, romantycy , poeci tęsknotą do ideału, połączoną z przekonaniem o potwornej rzeczywistości, w której należy być bezwzględnym, by dojść do finalnej wzniosłości, jako swoistego rodzaju katarsis. Sztuka twórcza wyrasta z przeżycia narodowego, gdzie jednostka wycofuje się z odpowiedzialności na rzecz zbiorowej. Według Herzoga z przyrodą nie łączy nas nic, jesteśmy wyrzutkami wykluczonymi z procesu tworzenia świata. Moralność owadzia, mrowiska, wszyscy tak żyją , bo takie są czasy, mordu, ludobójstwa itd. Uważają, że to normalne. Dla mnie pozostaje to niezrozumiałe i nielogiczne. Thomas Mann uważa, że sztuka w Niemczech była zawsze przeciwko społeczeństwu, inaczej niż we Francji, Grecji i Polsce. Brecht natomiast sądzi, że człowiek nie jest zwierzęciem z gruntu złym, to okoliczności determinują jego zachowania. Marcel Reich – Ranicki, kronikarz getta warszawskiego, po wojnie zdobył uznanie inteligencji niemieckiej, stał się największym autorytetem już w czasach Willi Brandta i okrzyknięty został papieżem krytyki literackiej. Do tej pozycji pretendował Gunter Grass, jednak nigdy nie sięgnął po tak wysokie miano, za sprawą nieujawnienia epizodu z wczesnej młodości /członkostwo w oddziałach SS /.
Świat filmu polskiego i niemieckiego, podążają różnymi ścieżkami i nie zawsze spotykają się w zbieżnym punkcie.
W dolinie ludzi szczęśliwych
Jest niedziela. Siedzę na ławce w „dolinie ludzi szczęśliwych” myśląc o postępującej pauperyzacji społeczeństwa. 80% biedy i 20% kumulujących tzw. kapitał. Na ulicach i w metrze, pokolenie XXI wieku zamula się. Obojętnie na porę czasu – zero adrenaliny. O byt walczyć nie muszą, odreagować gorzałą też nie ma czeg. Lucyper-konsum, jest słodki urodą i zapachem dziewcząt i chłopców, smakiem hajowych napitków, ciuchów markowych. Trudniejsze życie – mocniejsze trunki.
W sobotę wieczór dzieją się po kątach w parku jakieś małe dramaty. Ledwie wyciągnąłem kajet, a już widzę przede mną porozrzucane wokoło narzędzia wspomagania damskiej urody. Szminki, pudry, kremy, tusze. Przed ławką dwie butelki wina stoją puste obok siebie, jak sprawcy jakiegoś zdarzenia. Tuląc się do siebie, mówią mi, że chciały inaczej, że są niewinne. W tej samej chwili wyłania się z pobliskich krzaków dwoje narkomanów. Mówią po polsku. Brudni, młodzi i szczęśliwi, że los taki łaskawy dla nich. On pomaga jej i w ten sposób czuje, że jest facetem. Na mnie nie zwracają uwagi. Dla nich nie mnie nie tutaj. Znikają w krzakach podobnie, jak się z nich wyłonili. Słońce za most zachodzi. Napiszę jeszcze parę słów o rozmowie z inteligentem z Hesji, który przysiadłszy się do mnie, skutecznie rozproszył skupenie przy rysowaniu. Przerzucaliśmy tematy, jak dwaj zapaśnicy: Heimat, integracja, nacjonalizm. Szybkość zachodzących zjawisk szokuje niemiecką inteligencję, niepewne słowa o bogu ojcu, gdy Kościół śpi, przybrawszy urzędowe szaty. Najważniejsze, dla tej instytucji są kwestie materialne, prestiżowe oraz obecność w życiu politycznym na prawach uważnie słuchanego autorytetu. Nie tylko w szczęśliwej dolinie.
Nacjonaliści o słowiańskich korzeniach
Goerlitzer Park. Jest południe, ciepło, słoneczko „ zerka” od czasu do czasu. Coraz więcej białych ludzi spaceruje – mają jutro wolny dzień, czyli Zjednoczenie Niemiec. Niektórzy zwą go obaleniem muru. W pełni nie jest dniem radości, lecz zadumy. Rząd NRF wykorzystał moment słabości imperium i odkupił DDR. Suma transakcji do dziś nie jest znana. Podział na Wessi i Ossi pozostał nadal a uprzedzenia okazały się trwalsze od muru.
Tereny od Odry do Łaby wyludniają się pomału. Nie pomogły inwestycje w infrastrukturę i otwarcie się banków. Oczekiwano ożywienia kulturalnego i gospodarczego, przygotowano wszystko, zapomniano „tylko” o genetycznej, trzypokoleniowej utracie woli działania i pozbawieniem przez zarządzanie totalitarnego systemu.
Na pustoszejące tereny po drugiej stronie Odry, wprowadzają się Słowianie. Lokalne władze są przychylne. Opór stawiają młodzi nacjonaliści z NPD, bez wykształcenia, leniwi, z tych też powodów nie emigrują w poszukiwaniu pracy, na którą nie mają szans. Nieświadomi swych genów słowiańskich odziedziczonych po przodkach (dokładnie 1000 lat temu zaczął się proces germanizacji tych terenów), szybko, chętnie i skutecznie ulegają indokrynacji. Brak osobowości i odpowiedzialność grupowa, dają im poczucie siły, bezkarności w spełnianiu misji pokoleniowej „swego” narodu. Dla rządzących, spełniają rolę wentyla społecznych nastrojów, który momentami wymyka się spod kontroli. Bundestag głosami 1:3 nie zabronił działalności NPD w myśl nacjonalistycznych prohitlerowskich haseł.